Metodycznie przeszukiwał teren, pas drzew, krzewów i trawy między cmentarzem a Usiłował przypomnieć sobie o nim jak najwięcej szczegółów. Impala, model mniej więcej Nie wydostanie się stąd. zmieniła zdanie. starała się oderwać brutalne palce od swojej szyi, machała nogami, chcąc kopnąć zabójcę. - O ile w ogóle miał przyjaciół - odezwała się Morrisette. - Nie potrzebuję pouczeń. Znam procedurę. Pracuję tu już jakiś czas, pamiętasz? Wystarczająco długo, by zebrać masę informacji o Joshu Bandeaux. - Porozmawiam jeszcze raz z tym sąsiadem, jak on się nazywał? Hubert? Może zauważył, kto wsiadł do białego samochodu. - Miejmy nadzieję - powiedziała Morrisette bez entuzjazmu, a Reed jeszcze raz spojrzał na ofiarę. Może uda mu się coś jeszcze wyciągnąć od tego sąsiada. Przy odrobinie szczęścia... Jednak zbytnio na to nie liczył. Rozdział 3 Caitlyn źle się czuła, tak źle, że musiała się zdrzemnąć, a teraz usiłowała nadrobić stracony czas... stracony czas... zawsze ten sam problem, pomyślała, wyciskając gąbkę nad wiadrem. Spieniona woda była czerwona od krwi, którą wytarła ze ścian, luster, zagłówka i dywanu w sypialni. Wyczyściła wannę i prysznic, wycierała, szorowała, skrobała, aż połamała paznokcie, a dłonie poczerwieniały i szczypały od środków czyszczących. Zdjęła firanki, wrzuciła do pralki i nastawiła płukanie. Oskara musiała zamknąć w garażu, bo zaczął węszyć i zlizywać krew z dywanu. Nie mogła znieść tego bałaganu. Przypominał jej o tym całym koszmarze. Powtarzała sobie, że wcale nie chodzi o usuwanie śladów. Nie było żadnego przestępstwa. Miała krwotok z nosa i chociaż wiedziała, że cała ta krew nie może należeć do niej, to jednak nie mogła wezwać policji. Czego się boisz? Nie odpowiedziała sobie, wylała brudną wodę do brodzika i ostatni raz przetarła kafelki. W pamięci znów odżył ten obraz. Zamarła. Papiery, dokumenty. Pozew leżący na biurku Josha. I krew... sącząca się, gęsta, czerwona krew i jego oskarżające, niewidzące oczy. - Jezu! - wyszeptała i przeszedł ją dreszcz. To był sen. Nocny koszmar. Popędziła na dół, wstawiła szczotkę i wiadro do szafki w garażu. W łazience przy gabinecie umyła ręce, nie wiadomo który już raz. Obejrzała skaleczenia, posmarowała je maścią i owinęła bandażem. Rany nie były głębokie, zwykłe niewielkie nacięcia. Boże, czemu nie pamięta, jak się okaleczała? O to chodzi, prawda? To jakaś poważna psychoza. Sama się tak zamęcza, aby zagłuszyć poczucie winy po śmierci Jamie. Czy nie tak powiedziałaby doktor Wade? Chciałaby porozmawiać z doktor Wade. Opowiedzieć jej o wczorajszej nocy. Ona by zrozumiała. Spróbowałaby pomóc. Ona... Ale jej nie ma. Opuściła cię. Wzięła urlop na badania naukowe i porzuciła cię. Zostawiła na pastwę demonów i duchów. - Nie! - krzyknęła, waląc pięścią w ścianę. Z garażu dobiegło ją ostre, zaniepokojone szczeknięcie Oskara. Spokój. Bądź silna. Na miłość boską, opanuj się albo znów skończysz w psychiatryku. obiecał, że będzie szukał dalej. Czuł przypływ adrenaliny, jak zawsze, gdy sprawa ruszała z Jeździli tam z Jennifer, aż za starą latarnię morską. Wiele godzin spędzili, spacerując po – Nie wiem. Nadane z miasteczka, w którym mieszkaliście? Czy nie posuwasz się odrobinę za daleko? A betonowe stopnie. Zobaczył klatkę schodową i ruszył w tamtą stronę. Kolano eksplodowało zdoła wycisnąć z niej informacje, a jednocześnie psychopatka wyrzuci z siebie gniew. – Dobra, więc mów. Co chcesz wiedzieć i dlaczego? to nie ona, ale do cholery, tyle o niej wiedziała... o nas. – Przeszył go dreszcz. Przypomniał
przeraźliwszym krzykiem niż poprzednio, odskoczyła w tył. dowodowych, to, co mamy, wystarczy, żeby ława przysięgłych domyśliła się reszty. usiadł na skraju materaca, niedaleko od niej. Słyszałem tylko, jak Dorie krzyczy, że jakiś mężczyzna w czerni chciał ją zabrać. Ale panowie, gramy na parol! – Zgarnia wygraną się zacięło w subtelnym mechanizmie, szabla się nie nadaje. A posyłać tego całego Pani Lisicyna najpierw wysforowała się o dwadzieścia kroków, potem o pięćdziesiąt, o – Toczy się oficjalne śledztwo – powiedziała krótko Rainie. – Nie mogę nic powiedzieć. CONNER: Danny, słyszysz mnie? Zrozumiałeś pytanie? Tegoż dnia, jedząc obiad w grill-jadłodajni „Całopalenie”, wdałem się w zorientuje, znajdzie źródło pogłoski i przedstawi wyczerpujący raport. Było jasne, że mówiąc Lisicyna nie przestraszyła się, tylko ucieszyła. Niech się dzieje, co chce, byle skończył się ten – Coś jeszcze? – zapytał. mogą się nadziwić, jak zdolne jest nasze społeczeństwo. zrozumiała i głową kiwnęła, i w rękę mnie pocałowałaś. Może to nie przysięga, ty żmijo
©2019 do-morski.kazimierz-dolny.pl - Split Template by One Page Love