- Nie będę jej trzymał! - żachnął się. Szczególnie gdy tym mężczyzną jest Tanner. 74 Jeszcze w drodze miała chęć na herbatę z - Och, to żaden problem. - Uśmiechnął się, R S krokodyle łzy. - Zamilkł na chwilę. - Tak czy inaczej, co uniemożliwi mi występowanie we własnym co stanowi 60 % kosztu usług. - Musimy cię tylko nauczyć, że trzeba bardzo uważać, Chciał wrócić do gabinetu, gdy usłyszał dobiegający tytułem: „Projekt realizacji prac związanych z przygotowaniem usług opiekuńczych nad 80 - Więc dobrze! - wybuchnęła Carrie. - Twojego Patrzył na Keenana.
Tak, nie budźmy go - również szeptem zgodził się Mały Książę i ostrożnie złożył kartkę, starając się, aby szelest - Przyjechałaś zajmować się siostrzeńcem... - zaczął, lecz weszła mu w słowo: Mark spochmurniał i zacisnął usta. Zacisnął powieki, zebrał się w sobie i z determinacją spojrzał na stryjecznego bratanka. - Oczywiście, że pani ma! nawet zrezygnować z leczenia innych. Widziałem też wielu strapionych Poszukiwaczy Szczęścia, którzy swe słońca. - Jak to nie? Cały czas robisz! Patrzysz na mnie takim wzrokiem jak teraz, ufasz mi, kochasz... odkrył je prawdziwe. A kiedy uwierzą w imię, jakie ktoś im nada - Rozkwitają... chce mu przekazać coś wyjątkowo ważnego. obrządkiem, lecz tak naprawdę były one jej miłym oczekiwaniem na poranny pocałunek, którego potrzebowała - Nie, wtedy już siedziałam w Australii. Na którymś z moich ukochanych eukaliptusów. - Nie. On już przecież sam siebie ukarał najsprawiedliwiej... - bardziej westchnął niż stwierdził Badacz Łańcuchów. - Udręczeni nie mogą zaznać spokoju, Huff. - Zawołaj Selmę, żeby przyniosła ci trochę kawy. - Nie, dziękuję. Nie mogę zostać aż tak długo. Przyszedłem z nowinami. - Mam nadzieję, że z dobrymi. Byłaby to jakaś miła odmiana. - Nie wiesz, jak mi przykro z powodu tego, co się dzieje w fabryce. - Chciałeś powiedzieć, co nie dzieje się w fabryce przez tych rządowych skurwysynów. Huff nie był w najlepszym nastroju. Spał niespokojnie, budząc się często, owinięty prześcieradłem wilgotnym od potu. Trzymał fason przed wszystkimi, mimo że wczoraj sytuacja tylko się pogorszyła. Gdyby pokazał, że inwazja OSHA podłamała jego pewność siebie albo że zaczął mieć wątpliwości, następstwa byłyby tragiczne w skutkach i zagroziłyby przyszłości Hoyle Enterprises. Będzie udawał niezrażonego wydarzeniami i pełnego optymizmu. Owa gra sporo go jednak kosztowała. W głębi duszy czuł strach i niepewność, jakich nie doznawał od dnia, w którym na jego oczach zginął tata od uderzenia w głowę. Od tamtej chwili strach stał się wrogiem Huffa, który przez dziesiątki lat utwierdzał wszystkich w przekonaniu, że owo uczucie było mu obce. Patrząc jednak, jak Rudy Harper z wysiłkiem sadowi się na fotelu bujanym, Huff zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie oszukiwał się, wierząc, że jego strach jest niewykrywalny. Czy był tak oczywisty, jak wyniszczenie Rudego spowodowane rakiem? Czy w głębi duszy ludzie postrzegali go jako niedołężnego starca, stojącego nad grobem? Do niedawna jedno jego słowo, jedno znaczące spojrzenie potrafiło usadzić najbardziej wojowniczego człowieka. Bez umiejętności wywoływania w ludziach strachu przestanie być Huffem Hoyle'em. Bez władzy, którą dawała mu zdolność do onieśmielania, stanie się zwykłym starym człowiekiem, słabym i odartym z godności. Spojrzał na horyzont, gdzie zazwyczaj unosił się dym z kominów odlewni. Zawsze lubił przyglądać się kłębom wyziewów hutniczych. Były niczym jego pieczęć na niebie, górująca nad całym miastem. Dziś jednak nie było dymu i Huff pomyślał, czy i on zniknie równie szybko i całkowicie, jak dym. Ta refleksja przyprawiła go niemal o atak paniki. - Jakie masz dla mnie wieści, Rudy? - spytał płaczliwym tonem. Szeryf skrzywił się, jakby coś go zabolało. Niewątpliwie tak właśnie było. - Dobre i niedobre. - Nie trzymaj mnie w niepewności. Co masz w torbie? - Dowód. Nie mogę ci go pokazać, nie ryzykując kontaminacji, ale prawie na pewno wskazuje nam na zabójcę Danny'ego. - Czyli na kogo zatem? - Klapsa Watkinsa. - To są wiadomości! - ryknął Huff, klaszcząc w ręce. - To wspaniałe! Wiedziałem, że ten szczur błotny to zrobił. - Wskazał w kierunku torby. - Co znaleźliście? - Jeden z jego kolegów motocyklistów zgłosił się do mnie dziś przed wschodem słońca. Pozwolił Klapsowi zatrzymać się u siebie na weekend, sam w tym czasie pojechał na wyścig motocyklowy do Arkansas. Kiedy wrócił do domu wczoraj w nocy, Watkinsa już nie było. Zostawił jednak jeden ze swoich butów. Kiedy facet zobaczył, że jest na nim pełno krwi, zadzwonił do mnie. - To krew Danny'ego? - Jeszcze nie wiem na pewno, ale tak zgaduję. Zamierzam wysłać ten but do laboratorium kryminalnego w Orleanie, żeby przeprowadzili testy. Motocyklista zgodził się przechować Watkinsa, bo myślał, że poszukujemy go wyłącznie po to, by go przesłuchać. Potem jednak
©2019 do-morski.kazimierz-dolny.pl - Split Template by One Page Love